Tag : norwegia

Oslo, dzień drugi – okolica, Ksawery i nocne światła miasta

Dzień drugi rozpoczęliśmy od porządnego wyspania się. W końcu urlop nie jest rajdem turystyczny z przewodnikiem, gdzie nie masz czasu nabrać spokojnie powietrza, by nie usłyszeć „Let’s move on”.

Po obfitym śniadanku wybraliśmy się na spacer po okolicznych uliczkach. Mijając mieszkania i domy zastanawiałem się nad różnicami względem szwedzkich i norweskich obyczajów świątecznych. Tutaj jakby mniej świateł w oknach, mniej przystrojonych podwórek, choć są już miejsca gdzie stoją w domach choinki. Wszystko widać zależy kto daną posesję zamieszkuje.

Tymczasem wędrując ulicą Monolitvaien dotarliśmy do cmentarza, na który aż chciało się wejść. Drobne płyty umieszczone pionowo stanowią pomniki, które my znamy jako sporych rozmawrów konstrukcje kamienne z poziomymi i pionowymi płytami. Tutaj skromniej.. jedna płyta a przed nią drobny prostokąt ziemi w której rosną kwiatki. Nigdy byście nie pomyśleli, że chowa się tutaj normalnych rozmiarów trumny, a wy stojąc przed nagrobkiem, praktycznie stoicie na miejscu pochówku. Pomimo całej otoczki dość smutnego miejsca, cmentarz wywarł na mnie spore wrażenie. Aż chce się tutaj spocząć kończąc życie doczesne.

Naprzeciw cmentarza, od jego głównego wejścia zbudowano modułowe przedszkole, a tuż za nim szkołę z placami zabaw. Nie spotkacie tutaj ogrodzeń czy innych barier. Dzieci swobodnie biegały sobie, a przedszkolaki bawiły się na swoim placu zabaw pod bacznym okiem opiekunów.
Tuż za szkołami położony jest Frognaparken z obeliskiem przedstawiający wszystkie stadia ludzkiego życia. Ładne miejsce, które nawet o tej porze roku, przyciąga mieszkańców na wypoczynek.

Po powrocie złapałem parę godzin snu i wieczorową porą wybraliśmy sie na dwa przeciwległe sobie punkty miasta. Pierwszym z nich był Ekeberg, z którego wzgórz rozpościerał się przepiękny widok na oświetloną panoramę miasta. Trochę się obawialiśmy czy Ksawery nas nie zwieje, ale poza jednym powalonym na drogę drzewem nie było wcale tak źle. Następnie przejechaliśmy miasto by dotrzeć na skocznię położoną na Holmenkollen. Tutaj wiatr już się wzmagał i nawet sypnęło odrobiną śniegu. Widok z tamtąd także przepiękny i urzekający.

Wracając przyszedł czas na wypoczynek inabranie sił. Co przyniesie jutrzejszy dzień i gdzie tym razem zawędrujemy? Zobaczycie już jutro w kolejnym wpisie 🙂

Rafał

Przepada za pięknem szwedzkich krajobrazów i poszanowaniem człowieczeństwa, które czuć na północy na każdym kroku. Nie wyobraża sobie lepszego miesjca na ziemi.

Oslo, dzień pierwszy – przylot

Lot do Norwegii.. dla jednych nie spełnione marzenie, dla innych codzienność, a jeszcze dla innych rzecz o której nawet nie myślą.

Należę do tej trzeciej grupy. Co prawda gdzieś tam kiedyś przeszło mi przez głowę, by zobaczyć i ten skrawek północy, jednak takie plany były dość odległe. Tymczasem wyszło inaczej i wczoraj na gdańskim lotnisku wsiedliśmy do samolotu, który zabrał nas wprost do krainy fiordów oraz troli, czyli Norwegii.

Kasia latała juz wcześniej, ale dla mnie był to pierwszy lot samolotem rejsowym w życiu. Jednym słowem stres i zgrzytanie zębami.. 😉 Zresztą wiecie jak to jest po raz pierwszy. Człowiek nie wie czego właściwie może się spodziewać. Ludzie dookoła tylko podsycają nasz wewnętrzny strach, bo to przecież start jest straszny, albo znowu lądowanie bo wywraca żołądkiem. Przykładów takich można mnożyć w nieskończoność, gdyż ile ludzi tyle historii.

Tymczasem na lotnisku, na którym byliśmy ze sporym zapasem czasu, kontrolę przeszliśmy bez żadnych problemów. Mogłem więc w spokoju znaleźć miejsce z darmowym WiFi oraz co ważniejsze z gniazdkiem, gdzie ładowałem telefon. Tip na przyszłość: ładować telefon tuż przed wyjazdem.

Sam boarding czyli wpakowanie ludzi do samolotu nie zajęło mnóstwo czasu, choć personel pokładowy i tak musiał zrobić drobne roszady. Wylecieliśmy zatem z rzędu nr 8 po lewej stronie, na rząd środkowy tuż przed wyjściem ewakuacyjnym a także tuż przy silniku. Skutek był taki jaki mogliście usłyszeć na filmie, wrzuconym na szybko na fb.. głośno.

Dla mnie ciężki do zniesienia był start. Czułem sie wraz z wznoszeniem się samolotu, jakby mi zatoki roznosiło. Gdy unormowało sie ciśnienie, było już całkiem znośnie. Nawet na tyle by Kasia zaczęła rozwiązywać swoje ćwiczenia ze szwedzkiego, a ja mogłem spokojnie obserwować metropolie i miasteczka widziane ze sporej odległości. Możecie mi wierzyć upajałem się każdą chwilą tego lotu. Nie mogłem nie skorzystać z okazji by spróbować lekkich bąbelków na pokładzie samolotu. Zatem 7upy pojawiły się na naszych stolikach. Co prawda pan steward proponował jeszcze kalendarze z sympatycznymi paniami ale nie skorzystaliśmy.

Po nieco ponad godzinie lotu, usłyszeliśmy od kapitana, iż niebawem będziemy lądować. Samo lądowanie rewelacja.. gładko i mięciutko posadzony samolot, odpięcie pasów, wskoczenie w kurtki, by po chwili dreptać już po płycie lotniska, wytyczonym szlakiem. W samym terminalu musieliśmy chwilę poczekać na duży bagaż, potem szybkie przywitanie, minięcie panów mówiących coś w stylu „może busik potrzebny”, zapakowanie bagaży do samochodu. Kilka chwil później mknęlismy już autostradą przy której widniała tabliczka „Oslo 67km”, a więc to się stało naprawdę.. Oslo, nadchodzimy..

Rafał

Przepada za pięknem szwedzkich krajobrazów i poszanowaniem człowieczeństwa, które czuć na północy na każdym kroku. Nie wyobraża sobie lepszego miesjca na ziemi.

#37 Kasieńka z wyprawą w Norwegii

Spontaniczny odcinek o Kasiowej wyprawie do Norwegii. Pierwszy lot, pierwsze wrażenia, współtowarzyszka i.. fantastycznie niska cena. A jak było w samej Norwegii? Jak przebiegał lot? No i na koniec: czy udało się przywieźć norweskiego łosia? O tym dowiesz się słuchając tego odcinka.

Rafał

Przepada za pięknem szwedzkich krajobrazów i poszanowaniem człowieczeństwa, które czuć na północy na każdym kroku. Nie wyobraża sobie lepszego miesjca na ziemi.