Uczucia po fińsku

Chociaż nie miałam tu pisać o swoim życiu prywatnym, temat związków i uczuć w fińskim wydaniu, chodził mi po głowie już od jakiegoś czasu. Od rozmów ze znajomymi, po (stosunkowo) nowe filmy poruszające szeroko pojętą tematykę miłosną („Vuosaari” i „Hulluna Saraan”, z których ten pierwszy polecam szczególnie) – wszystko zdawało się podkreślać różnice między życiem uczuciowym Polaków a sferą emocjonalną Finów. A kiedy w ostatnią sobotę zaręczyłam się z chłopakiem, ostatecznie utwierdziłam się w przekonaniu, że tradycji i kultury od miłości się jednak nie da oddzielić.

Zaczynając od kwestii czysto technicznych, oświadczyny po fińsku nie wydają się – przynajmniej z pozoru – aż tak romantyczne jak te polskie. Głównie z powodu mieszanki pragmatyzmu i, kanonicznego skądinąd, równouprawnienia, cechującej tamtejsze związki. To ta właśnie kombinacja sprawia, że najpierw pada pytanie, a dopiero później wybiera się obrączki. Tak, właśnie – obrączki. Tradycyjnie bowiem symbolem narzeczeństwa są obrączki dla obojga, różniące się od tych ślubnych jedynie skromniejszym zdobieniem. Oboje narzeczeni mają prawo wybrać, oboje muszą nosić – równouprawnienie w najczystszej postaci.

(My jednak staramy się łączyć tradycje, więc ja będę miała swój „pierścionek z brylantem”, a On własną obrączkę :))

I chociaż zaręczyny to tylko wierzchołek góry lodowej, pragmatyzm i równość zdają się cechować całe życie uczuciowe Finów. No i ta swego rodzaju nieporadność (trochę zabawna jak w „Hulluna Saraan”, a nieco smutna jak w „Vuosaari”). Muszę jednak przyznać, że te wnioski wysuwam przede wszystkim na podstawie rozmów i obserwacji, głównie z tego względu, iż sama nie spotykam się z „typowym Finem” – niech świadczy o tym jedynie jego niepohamowana gadatliwość. Zresztą trudno być obiektywnym wobec własnego związku 🙂

Po pierwsze i najważniejsze, Finowie – w  przeciwieństwie do nas (a przynajmniej mojego wyidealizowanego wyobrażenia o polskiej uczuciowości) – wiążą się nie dlatego, że nie mogą bez siebie żyć, ale właśnie z powodu tego, że są w stanie żyć bez siebie. Albo obok siebie. Innymi słowy, każde z nich ma własne, poukładane życie zawodowe i towarzyskie, i każdemu zależy na zachowaniu „przestrzeni”. No, a przynajmniej mężczyznom zależy. Pamiętam amerykańską koleżankę narzekającą, że jej fiński chłopak potrzebuje co najmniej jednego wieczoru w tygodniu bez niej, a czasami, kiedy wyjdzie z domu, to w ogóle nie wraca na noc, przez wiele godzin nie dając znaku życia. Albo Szwedkę żalącą się na partnera, który każdy letni weekend spędza żeglując. Samotnie.

Poza tym, jak wszyscy dobrze wiemy, Finowie z reguły nie mówią wiele. A o uczuciach, to już w ogóle. Początkowo są zbyt nieśmiali i pewni odrzucenia – a także, podobno, za bardzo zakompleksieni – żeby w ogóle zawracać komuś głowę swoimi emocjami. Później za to nie chcą rozmawiać o pojawiających się problemach i frustracjach. Wolą zamknąć się w sobie i zdusić złe emocje we własnym wnętrzu, bo przecież nie można się uzewnętrzniać i … no właśnie, zawracać innym głowy.

Bynajmniej nie siliłam się tutaj na dogłębną analizę psychologiczną, ani tym bardziej nie porywałam na przedstawienie „krótkiej instrukcji obsługi Finki/Fina”. Wręcz przeciwnie – ci północni nożownicy wciąż stanowią dla mnie zagadkę. Z tym, że uważam ich za jedną z największych zalet Finlandii 🙂 I dlatego, pomimo wyzwań stawianych przez ich „ekscentryczną” naturę, staram się ich zrozumieć i poznawać coraz lepiej. Są oni w końcu nieodłączną częścią mojego codziennego życia!

Kinga

Od września 2011 studentka komunikacji na Uniwersytecie Helsińskim. Po uszy zakochana w Finlandii, chociaż bez pełnego zrozumienia i dla kraju, i dla samego uczucia. Na blogu chciałaby przede wszystkim podzielić się wiedzą, której jej samej brakowało podczas rekrutacji i bezpośrednio przed rozpoczęciem studiów, a którą udało się jej uzupełnić już po przyjeździe. Poza informacjami skądinąd technicznymi, spróbuje odkryć także trochę kulisów codziennego życia w Finlandii.

2 komentarze

  • Aga

    Po pierwsze- gratulacje z okazji zaręczyn!
    Ogromnie się cieszę, że trafiłam na tego bloga. Od kilku bowiem miesięcy i w moje życie wkradła się przedziwna fascynacja tym krajem i jego ludźmi. Poznałam pierwszy raz w życiu Finów, spędziłam z nimi pół roku życia i … stało się. Nie wiem jeszcze dokładnie o co chodzi, ale chcę wiedzieć jak najwięcej, zobaczyć Suomi oczami osoby, która tam przyjechała i żyje. Dlatego też zachęcam Cię- pisz! Świetnie się czyta Twoje wpisy, liczę na kolejne. Serdeczne pozdrowienia z podkarpacia, moi moi!

  • zakochana-w-finie

    Przeczytałam właśnie Twój post i mnie zaciekawił, gdyż sama jestem w związku z Finem. Póki co na odległość, ale myślę, że już nie długo 🙂
    Znam wiele różnic między naszymi kulturami, ale pierwsze słyszę o sprawie z zaręczynami;) o tym mój kochany nie wspomniał. Co do życia „obok siebie” to bardzo to zauważyłam. Początkowo próbowałam coś z tym zrobić, żeby jednak było bardziej „ze sobą”, a nie tylko obok… No i udało się. Teraz każdy żyje własną przestrzenią, własnym życiem (bardziej „po fińsku”) a jednocześnie wzbogaciliśmy nasze wspólne w odrobinę polskości i polskiej bliskości.

    PS. Filmów o których mówisz jeszcze nie widziałam, ale na pewno nadrobię!

Skomentuj Aga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.